sobota, 8 listopada 2008
Kartoflanka
Kartoflanka
za "Kuchnia polska, potrawy regionalne" Hanny Szymanderskiej (rozdział "Śląsk")
600 g ziemniaków
włoszczyzna bez kapusty
2 cebule
2 łyżki masła
50-100 g wędzonki
sól, pieprz
6 szklanek wody
2 łyżki drobno posiekanej natki pietruszki
Obraną włoszczyznę, ziemniaki i cebulę myjemy, osuszamy i drobno kroimy. W rondlu topimy masło, wrzucamy pokrojone ziemniaki i warzywa, chwilę smażymy na dość silnym ogniu. Zalewamy gorącą osoloną wodą, gotujemy 10-15 minut, przestudzamy, miksujemy i przecieramy przez sito. Podgrzewamy, doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Wędzonkę i i obraną cebulę kroimy w kostkę, zrumieniamy na rozgrzanej patelni, dokładamy do zupy. Przed podaniem zupę posypujemy posiekaną natką.
Taki jest oryginalny przepis.
U mnie zamiast włoszczyzny była jedna średnia marchewka, spory kawałek pora, malutki seler i 2 pietruszki. Czyli ograniczyłam się marchewkowo ;)
Strasznie dużo było krojenie:
Boczku było 16 dag - wędzony niegotowany i jak pachniał:
No i natki pietruszki (przynajmniej na moim talerzu) było sporo więcej, bo ja uwielbiam natkę :D
piątek, 7 listopada 2008
Kurczak ze szpinakiem
Kurczak ze szpinakiem
500 g piersi kurczaka
pęczek świeżego szpinaku
3 średnie cebule
kilka ząbków czosnku
kilka zielonych papryczek chilli
garść posiekanych ziaren kolendry
4 goździki
szczypta cynamonu
liść laurowy
pół szklanki jogurtu
olej
sól
Drobno posiekać cebulę, czosnek i papryczki. Szpinak przegotować krótko i odcedzić. Na oleju podsmażyć przez minutę goździki, cynamon i liść laurowy. Dodać cebule, a kiedy się zeszkli, wrzucić czosnek, papryczki, kolendrę i posiekany szpinak. Po 15-20 min dołożyć jogurt. Pokrojonego kurczaka podsmażyć oddzielnie, a następnie dodać do masy ze szpinakiem. Podawać z ryżem.
To tyle jeżeli chodzi o przepis, a teraz co z niego zostało ;)
Zamiast pęczka szpinaku (a swoją drogą co za miara, jeszcze nie widziałam szpinaku w pęczkach) wzięłam paczkę (450 g) mrożonego, który rozmroziłam i trochę odparowałam na patelni przed dodaniem do cebuli. Zamiast papryczek chilli było duża szczypta chili (do smaku), kolendry była solidna garść, ale nie wiem czy to były jej ziarna, bo pisało po prostu kolendra. Jogurt wrzuciłam po prostu cały mały, czyli pewnie trochę więcej niż pół szklanki i dużo czosnku (mam wątpliwości, czy w stanie pokrojonym byłabym go w stanie zmieścić w jednej ręce). Dodatkowo czosnek wrzuciłam do prawie zeszklonej cebuli i smażyłam je chwilę razem przed dodaniem reszty. To chyba wszystkie modyfikacje ;)
Potrawa prezentowała się tak:
Generalnie smak był lepszy niż wygląd ;)
czwartek, 6 listopada 2008
Kluski lwowskie
Najkrótsza charakterystyka to kopytka na słodko z makiem :) Moim zdaniem bardzo dobre :) Kiedy robiłam je kilka lat temu wyszły mi takie jak być powinny, czyli w konsystencji kopytek. Ostatnio robiła je moja mama i wyszły jej zdecydowanie za rzadkie, mimo, że dodała więcej mąki. Doszłyśmy więc do wniosku, że jeszcze więcej mąki jest bez sensu, więc z kopytek przemieniły się w kluski łyżką kładzione, choć wielkości kopytek ;) Mimo przebojów z konsystencją też były dobre :) Kluski lwowskie za "Lana, leniwe, śląskie" Hanny Szymanderskiej (seria "Biblioteczka Poradnika Domowego")
Składniki:
- 70 dag ziemniaków ugotowanych w mundurkach (bez też będą ok)
- 10 dag maku
- 2 łyżki gęstej kwaśnej śmietany
- 15-20 dag mąki
- 3 łyżki posiekanych migdałów (można pominąć)
- 3 łyżki cukru pudru
- 3 jaja
- 2 łyżki masła
- pół szklanki mleka
- sól
Przygotowanie:
Umyty i osączony mak zalać w rondelku gorącym mlekiem i gotować na małym ogniu ok. 30 min, osączyć. Razem z obranymi ziemniakami przepuścić przez maszynkę, dodać śmietanę, przesianą mąkę, jaja, cukier puder, migdały i sól, wyrobić ciasto. Na posypanej mąką stolnicy uformować wałek, kroić ukośnie na niewielkie kluski (takie jak kopytka), gotować w osolonym wrzątku ok. 10 min. Podawać ze stopionym masłem. Ja jadłam jeszcze z miodem, dobre są też odsmażane :)
Notka inauguracyjna
Kiedyś przepisy próbowałam przepisywać w zeszyty, ale one jakoś zawsze ginęły. Blog będzie mi trudniej zgubić ;)
Czasem przepisze także przepisy beznadziejne, ale na pierwszy rzut oka ciekawe, po to, aby już nigdy więcej nie naciąć się na ciekawość takiego przepisu. Dla orientacji w tego typu sytuacjach każdy przepis będzie oznaczony etykietą ocena:0-6 czy jakoś tak ;) Skala w każdym razie 0-6, a konkrety wyjdą w praniu ;)
Zapraszam więc do czytania, uprzedzając jednocześnie, że może się zdarzyć kilka miesięcy bez posta, ale potem znów wrócę :) Z tego powodu zapraszam do czytania tego bloga poprzez czytnik RSS (więcej o czytnikach RSS można poczytać tu).